„Wychylić pół szklanki wywaru, gdy nie jest ciekawie”, czyli komentarz do rady z internetu

Chodzi o wywar z rośliny, która w tonacji pudrowego różu zakwita w marcu wyprzedzając pojawienie się liści. One wyrosną później z kłączy tkwiących w ziemi nad brzegami wód. I to one są najważniejsze: kłącza i liście, z nich bowiem sporządza się owo panaceum. Więc spokojnie, na sprawdzenie, czy internauta ma rację, przyjdzie dopiero czas. A zanim przyjdzie, warto się przygotować. Na początek trochę historii…

W średniowieczu przy ich (liści i kłączy) pomocy próbowano walczyć z dżumą, padaczką i gorączką. Dlaczego pomagało? Nie znano i nie nazywano oczywiście wówczas substancji, które mogły wyleczyć, lub chociaż złagodzić cierpienie, ale  samą roślinę nazwano Petasites słowem wywiedzionym z greckiego  petasos – parasol lub kapelusz, bo takie imię najbardziej  pasowało do wyglądu liści mogących w upalne południe litościwie osłonić głowę, tym skuteczniej, że ich spodnia powierzchnia pokryta jest gęstą plątaniną srebrzystych, aksamitnych włosków rozpraszającą gorące promienie słońca. Greckie kapelusze, owe petasos: wełniane filcowe lub ze słomy chroniły głowy pasterzy, albo razem z chlamidą stanowiły strój podróżny, również do jazdy konnej. Nie trzeba wysilać wyobraźni, starożytne malowidła pokazują te kapelusze o dużych rondach i niskich denkach nie tylko na głowach zwykłych śmiertelników, ale także Hermesa posłańca bogów, który otrzymał petasos wraz z uskrzydlonymi sandałami od Zeusa.

A wracając do współczesności… Wiemy, że liście i kłącza lepiężnika, bo tak brzmi polska nazwa zioła zawierają szereg substancji o nazwach trudnych i jeszcze trudniejszych do wyjaśnienia, skomplikowanych mechanizmach działania dających się jednak prosto opisać, jako właściwości lecznicze, zbadanych i potwierdzonych  w laboratoriach, również farmaceutycznych.

I tak oto tylko niektóre dobroczynne alkaloidy obecne w lepiężniku w porządku alfabetycznym:

Astragalina działa silne przeciwzapalnie, uspakajająco, obniża ciśnienie krwi, zwiększa siły układu immunologicznego, stąd między innymi pomysł na wprzęgnięcie lepiężnika do walki z HIV. Właściwie logiczne, bo kiedy pokonamy stan zapalny, uspokoimy się. A spokojniejsi będziemy bardziej odporni, ponieważ w stresie nasz organizm produkuje dużo kortyzolu, a ten osłabia układ immunologiczny.

Izokwercytryna określana jest jako przeciwalergiczna, przeciwzapalna, stwierdzono, że hamuje uwalnianie histaminy. A ta histamina wredna jest, zmienia bowiem właściwości błon komórkowych w ten sposób, że do wnętrza komórki dostaje się zbyt dużo jonów wapnia i sodu, co z kolei powoduje nadmierne skurcze mięśni i oskrzeli. A z  tym nie czujemy się dobrze, więc może warto skorzystać z oferty mocy naturalnych.

Petazyna rozkurcza tętnice mózgowe i stąd płynie nadzieja na łagodzenie ataków migreny.

Kiedy już dobroczynne mechanizmy zostały poznane i potwierdzone wypuszczono na rynek ekstrakt z korzenia w postaci preparatu Petadolex  skutecznie poprawiający krążenie w naczyniach mózgowych i niosący ulgę migrenowcom.

Jeśli chwilowo chcemy ominąć aptekę, możemy spróbować własnych sił podążając za doświadczeniami medycyny ludowej, która wykorzystuje lepiężnik w leczeniu: padaczki, nerwic, kolek, nadciśnienia, bolesnych miesiączek, astmy, uporczywego kaszlu i bezsenności.

Trzeba jednak wykazać się cierpliwością: znaleźć miejsce, gdzie lepiężnik rośnie, potem liście i kłącza zebrać, oczyścić i wysuszyć. Ten ostatni proces wymaga odpowiednich warunków i nie jest tak prosty jak suszenie grzybów, które Polacy mają opanowane do perfekcji.

Ale zakładając, że nic nie spleśniało i dysponując dobrym surowcem można sporządzać nalewki, napary z liści, czy odwary z kłączy.

Można też zrobić intrakt. Jak? Według przepisu oczywiście, do którego warto dopisać cierpliwość, uważność i ostrożność. Bowiem  100 g świeżego mielonego kłącza zalać należy  300 ml  – gorącego (!)  40-60% alkoholu i wytrawiać 7 dni, następnie przefiltrować.

W dawce 5-10 ml polecany jest jako środek wykrztuśny, rozkurczowy, żółciopędny, w większej do 15 ml w walce z migreną lub kolką.

Stosując intrakt zewnętrznie można oczekiwać poprawy stanu atopowej skóry.

Jeśli nie zrobiliście intraktu przygotujcie w razie potrzeby napar z 2 łyżek rozdrobnionych liści zalewając je 1 szklanką wrzącej wody, a następnie czekając, jak przez pół godziny pod przykryciem oddadzą wodzie swoje moce.

Kiedy napar gotowy, pijcie na zdrowie 4 razy dziennie po 50 ml, kiedy poczujecie się nieciekawie w tych arcyciekawych czasach. Internauta wspomina o wywarze, co oznacza, różnicę w przygotowaniu napoju polegającą na gotowaniu surowca najlepiej kłączy, a nie zalewaniu wrzątkiem. Ja obiecuję, że spróbuję, a o wrażeniach poinformuję w lipcowej gawędzie. Hmm…chyba, że…