Sowy Pana Jacka
Sowy za sprawą mody na sowie motywy, od biżuterii poczynając, a na elementach wystroju wnętrz kończąc, są wszechobecne w naszej codzienności, choć niekoniecznie dostrzegane w okolicznościach przyrody.
Więc skoro to one spoglądają na nas z broszek, naszyjników, serwetek, torebek i kubków może czas na poznanie ich samych. Na początek teoretycznie… I bez proszenia o pomoc Google… Polecam lepsze źródło, ze wszech miar lepsze, Wydawnictwo Poznańskie promuje właśnie książkę Jacka Karczewskiego „Noc sów, opowieści z lasu”.
Z okładki w kolorze indygo patrzą na czytelnika pomarańczowe oczy sowy, a ten szybko zorientuje się, że kolor ten mają także strony wypełnione białym tekstem traktującym o poszczególnych gatunkach tych ptaków, ułożone na przemian z białymi kartami, na których czarną czcionką w rozdziałach takich jak : „Suknia”,” Sowa na polowaniu”, „Planowanie rodziny”, „Trudne dzieciństwo”, czy „Jak przetrwać na planecie homo sapiens”, opisane są zagadnienia dotyczące całej tej ptasiej rodziny i jej roli w skomplikowanej sieci ekologicznych zależności. Jest też rozdział „Mikrokosmos” o mikroorganizmach towarzyszących bohaterom książki w sposób, rzec można, uciążliwy. I o ile te informacje „przełkniemy” pogodzeni z prawami natury, to wątki związane z obecnością człowieka w życiu sów mogą okazać się dla myślącego i wrażliwego czytelnika bolesne. Może nie tak, żeby zaraz popełnić harakiri….,ale jednak nie pozostawią w stanie obojętności usprawiedliwionej jakże wygodną konstatacją „znowu jakieś wynurzenia nawiedzonego ekologa” .
Co do wyższości tej książki nad internetem nie mam żadnych wątpliwości. Znajdujemy tu nie zbiór encyklopedycznych informacji lecz wiedzę ( a to różnica) zaczerpniętą zarówno z różnorodnych źródeł naukowych, jak i osobistych obserwacji opatrzonych pełnym pasji komentarzem. Przywołanie przez autora wątków antropologicznych, odniesień do literatury pięknej, dodanie własnych, często filozoficznych przemyśleń czyni tę lekturę inspirującą do refleksji osobistej i jak wierzę, do poszukiwań, na początek być może tego, co sfilmowali lub sfotografowali inni, a potem podjęcia własnych prób poznawania sów.
Autor jest czułym narratorem, który pisze jakby snuł opowieść o przyjaciołach.
Już na początku znajdujemy sympatyczne wyjaśnienie dlaczego właśnie sowa jest tak rozpoznawalna zawsze i wszędzie i przez każdego. Pada odpowiedź, z której być może jakaś ślicznotka nie będzie zadowolona: „Bo sowy wyglądają jak my. Duża głowa, dziób jak nos i frontalnie położone oczy do złudzenia przypominają ludzką twarz”. Ktoś inny być może na tym zakończyłby… Jacek Karczewski nadaje tej informacji kontekst : „My ludzie, jesteśmy genetycznie zaprogramowani na widzenie twarzy nawet tam, gdzie jej nie ma – na przykład w masce samochodu, w unoszącej się na kawie piance, czy na pełnej tarczy księżyca”.
Na około 400 stronach „Pan od ptaków”, bo to autor książki „Jej wysokość gęś” pomieścił ogrom wiedzy nie tylko ornitologicznej , którym jednak czytelnik nie zostaje przygnieciony. Autor ma wielki dar opowiadania, dzięki czemu to co pisze, czyta się lekko i przyjemnie. No i to poczucie humoru! Bezcenne. I pożyteczny zabieg: wyjaśnienia, ale i wiele dygresji, które mogłyby rozsadzić spójną treść znajduje się w przypisach, w dodatku nie oddalonych gdzieś na peryferiach książki, ale na dole strony. To jakby drugi plan książki, niezwykle przy tym ciekawy.
Co może zaskoczyć, na przykład informacja o życiu erotycznym sów, co w kontekście propozycji zakazu edukacji seksualnej może w przyszłości okazać się treścią karalną, podlegającą cenzurze. Zwłaszcza, że te sowy to kontrolują swoją prokreację i to wcale nie oznacza seksualne abstynencji, bo seks uprawiają również dla przyjemności. Rezygnują z jaj, ale nie z seksu, takie płomykówki bywa, że kochają się 70 razy w ciągu nocy.
Znajdziecie zachętę do przyrodniczej podróży do Kikiddy. Przynajmniej na mnie zadziałało, chciałabym tam pojechać.
Dzięki opowieści o pewnej sowiej Pani Twardowskiej dowiecie się, że zwierzęta wiedzą więcej…
No, jeśli jeszcze nie przekonałam, ze warto przeczytać „Noc sów”, no to nie wiem…