O przelotach – nie tylko z kwiatka na kwiatek

Odlatywały z Polski na przełomie sierpnia i września, a teraz zapewne wygrzewają się w zimowych ostojach, w swojej ojczyźnie, gdzieś na południu Europy lub w Północnej Afryce, nam pozostawiając wspomnienia…

Bowiem początek lata 2019 roku przejdzie, jak sądzę, do historii zjawisk entomologicznych związanych z migracją motyli Vanessa cardui, podobnie jak pierwsze tygodnie sierpnia 1975.Wtedy to bielinki – te zwyczajne, pospolite bielinki – „urządziły” na szlaku swej wędrówki spektakularne widowisko, unosząc się dziesiątkami tysięcy nad łąkami, a potem przelatując nad zatoką i rzeką Inn w prostej linii, jak po sznurku, około 1 m nad powierzchnią wody, w kierunku południowym, aby następnie pokonać Alpy. Piszą, że przy wodospadzie Krimmlera, gdy chmura zasłoniła słońce chmary motyli siadały na roślinach oraz kamieniach i czekały tak długo, aż słońce wyjrzało, aby powtórnie kontynuować  lot.

Tym razem – czyli w czerwcu tego roku – było bardziej kolorowo, bo rzesze wędrowców okazały się należeć  do gatunku o większej urodzie. Przypomnę, co można sprawdzić w każdym atlasie motyli, że skrzydła rusałki osetnika widzimy w deseniach czarno-biało-pomarańczowych. Ale wracając do wspomnień, to to, co się wówczas działo, zostanie zapamiętane przez uważnych obserwatorów przyrody i odnotowane przez entomologów (czyli „badaczów owadzich nogów”, jak pisał o znawcach owadów Konstanty Ildefons). Wszędzie, gdzie wyrosły osty i żmijowce, migotały w słońcu roje motyli o kolorach wypłowiałych i skrzydełkach wystrzępionych, oznakach dających świadectwo trudów podróży z Afryki Północnej lub z okolic Morza Śródziemnego.

Ich zdjęcia zagościły nawet na Facebooku, wśród fotek talerzy śniadaniowych i karkówek grillowanych, pod hasłem „motylek”. Kto, podobnie jak ja, sięgnął do książek z ubiegłego wieku i skorzystał z dobrodziejstw internetu, mógł wzbogacić swój post lub zaspokoić swoją ciekawość. A pytań byłoby kilka: po co wędrują, czym się kierują, jak im, stworzeniom tak delikatnym, udaje się pokonać dystans około 1000 km? Co sprawiło, że tegorocznego lata obserwować mogliśmy to zjawisko w takim nasileniu? Pogoda?

Wczesnym latem motyle Vanessa cardui lecą na północ, wspomagane przez masy powietrza, przemieszczające się z obszarów subtropikalnych na północ. Ten rok, jak się zdaje, z tego punktu widzenia był wyjątkowo łaskawy. Cel migracji? W lecie motyle mają w umiarkowanych i chłodnych strefach geograficznych doskonałe warunki życiowe, podczas gdy ich śródziemnomorskie i afrykańskie obszary zimowania wysychają coraz bardziej w miarę zbliżającego się lata. Aby uniknąć udręki i w przychylnych warunkach przedłużać gatunek, migrują więc na północ. A jesienią masy powietrza, przemieszczającego się na południe, pomagają im powrócić z obszarów, gdzie symptomy jesieni nie zachęcają do pozostania, na ciepłe zimowiska. Te zachowania zapisane są w genach, bo poza rzadkimi wyjątkami nie zdarza się, żeby jeden motyl dwa razy odbył tę samą trasę. To – poza wieloma podobieństwami – istotna różnica w stosunku do ptasich migracji.

Motyle mają swój system nawigacji – wybierając kierunek lotu posługują się wewnętrznym kompasem magnetycznym, kontrolują prędkość lotu, korzystając z umieszczonych w nasadowej części czułków szczecinek zmysłowych, a dzięki znajdującym się na odnóżach receptorom smaku, bezbłędnie wybierają rośliny żywicielskie.

Fenomen migracji owadów jest oczywiście przedmiotem zachwytów, ale także ogólnoświatowych badań naukowców. Kosmopolityczny motyl Vanessa cardui to gatunek wzorcowy, umożliwiający poznanie modeli migracji owadów, a rozmieszczenie tej grupy bezkręgowców ma przecież znaczenie dla rolnictwa, epidemii szkodników i rozprzestrzeniania chorób.

Więc stało się zadość zawołaniu mistrza KI z cytowanego już wiersza, aby „na sprawę rzucili się z szałem”. Do badań wprzęgnięto radary entomologiczne, umożliwiające prowadzenie bezpośrednich i – co ważne – precyzyjnych obserwacji owadów ważących powyżej 10 mg, migrujących na wysokości do 1500 m. Wąska wiązka emitowana pionowo do góry pozwala na określenie, kształtu, wielkości, kierunku lotu owadów oraz zagęszczenia ich populacji. Te precyzyjne radary pozwoliły ustalić, że gdy wieje wiatr, który znosi motyle z obranego kierunku, one zgodnie zwracają swe ciała pod takim kątem, aby rekompensować znos. A jak rozpoznają kierunek wiatru? Uważa się, że najprawdopodobniej po drobnych turbulencjach, które powstają w strudze powietrza na skutek jej tarcia o podłoże, a rozpoznawane są przez specjalne receptory. Połączone informacje z receptorów i wewnętrznego kompasu decydują o strategii lotu.

Polscy badacze – dr Tomasz Suchan i dr Michał Ronikier z Instytutu Botaniki im. Szafera PAN w Krakowie – we współpracy z Institut de Biologia Evolutiva oraz Universitat Autonoma z Barcelony  znaleźli inny sposób na monitorowanie wędrówek motyli. Jest nim identyfikacja DNA pyłku roślin przenoszonego na ciele owadów. Metoda ta pozwoliła naukowcom ustalić trasę przelotu Vanessa cardui – owada najdalej migrującego, który w ciągu 3 tygodniowego życia podróżuje między Europą, a Afryką. Kiedy przeanalizowano depozyt pyłku 47 okazów rusałki osetnika schwytanych na wybrzeżu Morza Śródziemnego badania DNA wykazały obecność 157 gatunków z 23 rzędów, z których większość występuje w Afryce.

Podziwiając coraz to nowsze, doskonalsze metody badawcze nie należy zapominać, że do specjalistów dysponującymi najnowszymi technologiami mogą dołączyć zwyczajni-nadzwyczajni pasjonaci entomologii dysponujący swoimi, często unikatowymi, obserwacjami.