Mały – wielki drapieżca
Wśród zdjęć otwierających stronę jest takie, które przedstawia małego żółtego pajączka i dużo większego motyla i nie jest to scena przypadkowego spotkania, lecz walki na śmierć i życie…
Są takie miejsca, jak chociażby łąki, które odwiedzam wielokrotnie z niezmienną ciekawością. Zawsze bowiem pozwalają poznać jakąś tajemnicę, czynią świadkami historii, którą być może znałam tylko z książki… Jak ta o pająku kwietniku (Misumena vatia), o którym przyrodnikom wiadomo, że jest szalonym drapieżcą, charakteryzującym się wyjątkową zdolnością kamuflażu. Owo szaleństwo w zdobywaniu pokarmu, to polowanie na ofiarę bez względu na jej wielkość i możliwości obrony. Znacznie większy motyl to jeszcze nic w porównaniu do osy, która mimo oręża jakim jest jej żądło też szybko ulegnie wielokrotnie mniejszemu od siebie przeciwnikowi. A kamuflaż? O ten, jest tak doskonały, że obecność pająka stwierdza się często dopiero przyglądając się zwisającym bezwładnie na roślinach owadom, które padły jego ofiarą. Odnajduje się wówczas małego żółtego, zielonego lub białego pajączka przypominającego kraba w rozmiarze XS, który najprawdopodobniej odpoczywa po sutym posiłku. Kiedy zgłodnieje powtórzy polowanie. Ja trafiłam szczęśliwie właśnie na ten moment, kiedy zaczaił się na jakimś kwiatku i cierpliwie czekał niewidzialny prawie, ponieważ w ciągu kilku dni dostosował swoją barwę do otoczenia, czyli do koloru płatków. To stanowiło część sukcesu… Polowanie z zasadzki wymaga dobrego zamaskowania. Żółty pajączek na żółtym kwiatku – doskonale niewidzialny.
Potem, ponieważ nie ma w zwyczaju budować sieci, musiał wykazać się cierpliwością i refleksem. Kiedy motyl sfrunął i rozwinął swoją ssawkę, aby spróbować nektaru, samica kwietnika ruszyła błyskawicznie. Pierwsza para odnóży chwyciła owada tuż za głową, a więc w miejscu najczulszym, nie dając żadnych szans na obronę. Kolejne zdjęcia opowiadają historię walki, nie wszystkie ostre, bo walka jest dynamiczna. Pająk sprawny i konsekwentny, motyl podaje się powoli, bezradnie trzepocze skrzydłami. Po chwili do ciała pochwyconej ofiary pająk wpuszcza paraliżujący jad i trawienne enzymy. Wie, że trzeba trochę poczekać. Kiedy zaczną działać rozpuszczą wnętrzności owada zmieniając je w smakowity bulionik nadający się do wyssania. Tak zacznie się zasłużona uczta, albo po prostu kolejny, pozwalający przeżyć, posiłek. To moment kiedy wielu oburza się na okrucieństwo natury, więc w te żale wtrącę jedynie, że stwory nie zabijają dla przyjemności. I tyle…