Kilka taktów na początek wiosny
Mojemu Tacie, który kochał Zbigniewa Herberta.
W chłodnej aurze pogranicza przedwiośnia i wiosny, kiedy każdy promyk słońca liczy się podwójnie ,ona – Prunus spinosa, rozpoczyna, jak pisze Herbert „solowy koncert w zimnej pustej sali”. Tarnina -„ten przydrożny krzew łamie zmowę ostrożnych”, bo „ ktoś musi mieć odwagę ktoś musi zacząć” rozkwita bielą drobnych kwiatków, które wabią opasłe, wychodzące z podziemnych kryjówek trzmiele i motyle z wytartymi skrzydełkami. A kiedy chmura płatków otoczy ziemię wokół pnia, na gałązkach zobaczymy ciernie, prawdziwe, które w odróżnieniu od martwych kolców, połączone z systemem wiązek przewodzących całej rośliny – żyją. To jej oręż obronny. A w wielu krajach ludzie wykonują w Wielkim Tygodniu właśnie z pędów tarniny korony cierniowe, jako symbol cierpiącego Zbawiciela.
Ale wracając do pięknego wiersza Zbigniewa Herberta „Tarnina”, który opowiada o ludziach, to ciekawe, że częściej poeci wynoszą rośliny na piedestał odnajdując w nich cechy ludzkie niż botanicy. A przecież doskonale wiedzą, że rośliny tak jak my: wędrują, bronią się, dbają o swoje dzieci, konkurują, mają swoich przyjaciół i wrogów, lubią towarzystwo jednych, a nie tolerują innych przedstawicieli swojego królestwa. Ale o tym jeszcze kiedyś napiszę…