Dwugłos w sprawie brzyduli

Pospolita i brzydka, przez większość omijana z odrazą w czasie spaceru w pobliżu łąki, lasu, czy rowu wypełnionego wodą.

Imię Bufo bufo zawdzięcza Linneuszowi, a uznanie za zwiastun wiosny – swojej naturze, która w kwietniu, tuż po wybudzeniu z odrętwienia i opuszczeniu podziemnych zimowych kryjówek, każe rozpocząć miłosne gody. Podczas nich ropuchy szare wdzięcznie pozują wszelkiej maści fotografom przyrody, którzy wrzucają następnie w odmęty sieci liczne zdjęcia samic sunących (ropucha nie skacze) powoli z mniejszym od siebie, mocno obejmującym ją, samcem usadowionym wygodnie na jej grzbiecie. Im więcej przyszłych ojców tłoczy się na plecach wybranki, tym fotka ciekawsza. Tak więc jest szansa, że na 9 piętrze wieżowca można zobaczyć „kawałek” wiosennej przyrody, a jeśli będzie to filmik, to nawet usłyszeć… głos samca popiskującego cichutko.

Dalszy ciąg procesu przedłużania gatunku nie jest już tak spektakularny, bo kilkumetrowy sznur tysięcy galaretowatych jajeczek, który samica zostawia w wodzie, to nie to samo co sznur pereł na damskim dekolcie. Więc tylko wytrwali w ciekawości świata sięgną do rozważań przyrodnika. Jeśli wybiorą Simonę Kossak, przeczytają, że „Matka Przyroda ma słabość do płazów – pierwszych kręgowców, które odważyły się wyjść z wody i zamieszkać na stałym lądzie. Od ich powstania minęły epoki, rodziły się i ginęły całe wielkie grupy organizmów. Zmieniało się oblicze Ziemi – a ród ropuch, niezmiennie od milionów lat jak człapał po niej ociężale, tak człapie.” Brzmi dumnie, budzi refleksję i szacunek, ale i pytanie w czym przejawia się owa słabość Matki Natury… Przyrodnik opowie o dobrym węchu i wzroku, o języku długim lepkim i szybkim jak strzał, który z przyklejonym łupem w postaci owada, wraca do żarłocznej paszczy. Przedstawi walory skóry, której widok naraża ludzkie poczucie estetyki na ból niemal fizyczny. Dowiedziawszy się jednak, że ta brązowo- brunatna kostropata powierzchnia nie dość, że pije wodę lub wydala jej nadmiar, wyposażona jest w gruczoły wydzielające trującą bufoteinę zniechęcającą potencjalnych wrogów, a paskudne guzki, wyrostki i brodawki tworzą rodzaj kamuflażu pozwalający ukrywać się i polować na ofiary, to stwierdzimy, że uroda ma w tym przypadku  znaczenie drugorzędne.

Choć historia zna i takich, którym wiedza nie pomaga w pozbywaniu się uprzedzeń i stereotypów.

Krzysztof Kluk osiemnastowieczny przyrodnik w jednym ze swoich dzieł pisał: „I żaby i ropuchy jednym imieniem nazywamy, a przecież różnica jest wielka.”, tymczasem powołujący się na niego Samuel Linde podawał w swym słowniku, że „ropucha to parchata żaba (…) daleko większa od pospolitej żaby, ciemnoszarawa, ma na sobie brodawki obrzydliwe”- i nie znajdował w niej żadnych zalet, choć jako językoznawca powinien był przytoczyć chociażby porzekadło: „Szanuj ropuchę w sadzie, a mędrca w gromadzie”

Ale są jeszcze inne punkty widzenia: lud niegdysiejszy wierzył, że w głowie ropuchy ukryty jest czarodziejski kamień, ale jak pisze w pięknej baśni zatytułowanej „Ropucha”, mistrz Christian Andersen „Nie pytaj o to przyrodnika, spytaj lepiej poetę, opowie ci o tym bajkę”. Tak jakby sam zachęcał do przeczytania swojego utworu i słusznie, bo to oczywiście świetnie napisane i szalenie aktualne i mądre rozważanie niby o ropusze, która chce wyjść ze studni, a kiedy osiąga swój cel mówi: „Teraz wyruszam dalej, tęsknię znowu za czymś lepszym.” Jest w tej baśni i gąsienica, która przemienia się w motyla i bociania rodzina, która leci ponad górami i morzami do Afryki, a potem odnajduje drogę do duńskiego kraju, to samo miejsce, ten sam dach, jest i wieśniak, który z obrzydzeniem chce kopnąć ropuchę i przyrodnik z ochotą na zatopienie ropuchy w spirytusie i poeta ulegający urokowi ludowych wierzeń o tym, że najbrzydsze stworzenie ma swojej głowie drogocenny klejnot.

A może poczytasz więcej?