Bydło to brzmi dumnie
Będzie to opowieść o krowach, które z racji trybu życia jaki wiodą w Parku Natury Zalewu Szczecińskiego nazywane bywają rudymi hipiskami, szczęśliwymi krowami, a jako przedstawicielki rasy Scottish Highland po prostu Szkotkami i wreszcie z powodu wyglądu bizonami lub bawołami.
Jeśli przyjrzeć się im uważnie można zauważyć w ich oczach coś przynależnego dzikim zwierzętom: dumę i niezależność. I nie jest to na pewno spojrzenie ujarzmionego domowego zwierzęcia, choć z człowiekiem dzielą trudy życia już od VI wieku, jak głoszą archeolodzy.
W Parku Natury Zalewu Szczecińskiego żyją w stadzie, w którym obowiązują zasady hierarchii i solidarności, choć zdarzają się byki, które wybierając samotność, oddalają się od grupy i nie powracają zwłaszcza u kresu życia.
Samotności szukają także, ale tylko na czas porodu, krowie mamy. W pewnej odległości od stada rodzą swoje cielątka, aby po jakimś czasie powrócić z nimi do swoich. Młode otoczone są wyjątkową opieką nie tylko matek, lecz także ciotek i wujków. Najcichszy odgłos malucha jest sygnałem dla krowy, która choć czasem oddalona, błyskawicznie biegnie, żeby sprawdzić co się dzieje z jej dzieckiem. Instynkt macierzyński tej starej mięsnej rasy bydła nie został stępiony przez zabiegi hodowlane. Temple Grandin dotknięta autyzmem, pani doktor zoologii na Uniwersytecie Stanowym w Kolorado, badająca zachowania zwierząt, w książce „Zrozumieć zwierzęta” opisuje krowy rasy saler jako te, które dobrze zajmują się potomstwem, czego dowodem jest fakt, że gotowe są walczyć z kojotami zagrażającymi ich cielętom. Przeciwstawia im mleczne krowy holsztyńskie, które nie sprawdzają się jako matki. Nie ich wina… Poddano je selektywnej hodowli by takie właśnie były i dawały dużo mleka, ale w ten sposób usunięto geny odpowiedzialne za instynkt macierzyński. Temple Grandin pisze; „Holsztynianki niczym się nie przejmują. Jeśli kojoty chcą zjeść ich cielęta, to droga wolna.”
Naszym Szkotkom nie zagrażają kojoty, ale czasem muszą stawić czoła wilkom… Jeśli są w stadzie z pewnością dadzą sobie radę. Kiedyś chcąc zrobić zdjęcie cielaczkowi podeszłam blisko i ….zostałam otoczona przez całe stado. Intuicyjnie zachowując spokój, powoli bez zbędnych ruchów, opuściłam krąg. Temple Grandin dzieli się swoimi doświadczeniami z krowami „ zdecydowałam się po prostu położyć na plecach[…] wszystkie krowy podeszły do mnie, żeby mnie polizać i powąchać. Te zwierzęta trzymano na pastwisku i wcale nie były oswojone z ludźmi. Nie ja pierwsza odkryłam, że można bezpiecznie się położyć między wielkimi, ważącymi prawie pięćset kilogramów krowami. W latach siedemdziesiątych do pracy na farmach przyjeżdżało wielu Meksykanów, a kiedy w pobliżu pojawiały się samochody straży granicznej, kładli się oni w zagrodach między bydłem.” Z własnego doświadczenia wiem, że krowy rasy Scottish Highland nie szukają żadnej konfrontacji z człowiekiem, gdy tylko mogą odchodzą szybkim krokiem razem z młodymi. Tu warto jednak wspomnieć o potężnych rogach, które budzą respekt. I słusznie, bo w sytuacji bez wyjścia, gdy strach weźmie górę, mogą być groźne. Jak pisze Temple Grandin ze strachu zwierzęta mogą stać się potworami. Jeśli jednak wilki dopadną cielącą się na uboczu samotną krowę będą miały przewagę. Może okazać się,
że nie obroni dopiero co urodzonego dziecka.
Nie tylko narodziny i opieka nad maluchami jednoczą stado. Również wobec śmierci są solidarne. Obserwowałam kiedyś spokojnie pasące się stado, gdy zauważyło wjeżdżający na pastwisko samochód utylizacyjny, który miał zabrać padłą poprzedniego dnia krowę. Zanim zdołano uporać się z załadunkiem, a trwało to bardzo krótko, wszystkie krowy zgromadziły się wokół auta, a potem, gdy ruszyło szły za nim jak korowód żałobników, taranując nawet zamkniętą drewnianymi żerdziami bramę. Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie duże wrażenie.
„Skotisze” nie opuszczają też swoich pobratymców, którym przytrafiła się jakaś przykra przygoda. Kiedy zdarzy się, że jakieś nieostrożne zwierzę utknie w przebiegającym przez łąkę grząskim rowie melioracyjnym pełnym błota i wody zawsze znajdzie się przynajmniej jeden byk, który będzie towarzyszył nieszczęśnikowi. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, bo na ogół kąpiele w rozdeptanych rowach są ulubionym sposobem spędzania czasu w upalne dni.
Wiele osób pyta, czy zwierzęta nie uciekają. Otóż Park Natury Zalewu Szczecińskiego otoczony jest rowami i kanałami melioracyjnymi, od strony zachodniej i północnej wodami Zalewu Szczecińskiego, jedyne przejście przez drogę zabezpieczone jest kratą położoną na głębokim rowie. Dlaczego ten sposób okazuje się skuteczny? Zwierzęta lepiej niż my widzą w nocy, ale słabiej rozróżniają kolory. Kontrast między drogą, a rowem, jest dla krowy postrzegającej kontrast między ciemnym, a jasnym miejscem jako różnicę głębokości tak wielki, że wygląda jakby nie miał dna. Ten pomysł może nie zadziałać jedynie w sytuacjach wyjątkowej motywacji np. po jednej stronie matka po drugiej cielę, po jednej stronie głodne bydło po drugiej bujna trawa…
Tymczasem jednak krowy w Parku Natury Zalewu Szczecińskiego nie tracąc dobrego samopoczucia „pracują” na rzecz ochrony przyrody zgryzając roślinność , wydeptując ścieżki i wodopoje, użyźniając glebę swoimi odchodami. Kształtują w ten sposób bogaty ekosystem pastwiskowy przyjazny ptakom wodno-błotnym, które znajdują tu dzięki tym wielkim roślinożercom miejsca lęgowe, bogactwo pokarmu i kryjówki. Warto podkreślić, że rasa Scottish Highland jest wyjątkowo predestynowana do roli kreatora krajobrazu otwartego: mało wybredna jeśli chodzi o pokarm, wytrzymała na niekorzystne warunki klimatyczne, odporna na uciążliwości powodowane przez owady w okresie lata, ceniąca sobie przestrzeń i wolność.
A jeśli popatrzeć na zwierzęta w tym właśnie krajobrazie można się zachwycić, jak dawnymi obrazami z czasów minionych, jak chociażby malowanymi przez Józefa Szermentowskiego w XIX wieku, zatytułowanymi: „Bydło na pastwisku” czy „Pejzaż z krowami”…